Premiera Avengers: Wojna bez granic zbliża się wielkimi krokami. Film zapowiada się iście epicko. Na ekranie zobaczymy wszystkich bohaterów Marvelowskich filmów z ostatniego dziesięciolecia, a ich przeciwnikiem będzie antagonista uznawany z jedną z najpotężniejszych postaci w całym uniwersum – Thanos, niszczyciel światów.
Nie da się ukryć, że bohaterowie Marvela odcisnęli piętno na popkulturze. Do najpopularniejszych postaci – Irona Mana, Kapitana Ameryki, Hulka czy też Czarnej Wdowy – dołączyli niedawno między innymi Czarna Pantera, Doktor Strange, Spider-man i Scarlet Witch. Można odnieść wrażenie, że filmowy świat superbohaterów jest odrobinę przepełniony i wymaga dokonania selekcji, aby stworzyć miejsce do rozwoju dla drugiego pokolenia herosów. Poza tym tak poważne starcie wymaga podbicia stawki. Innymi słowy, w tym filmie na pewno ktoś zginie.
Tylko kto?
Do ostrzału
Zacznijmy od klasycznego składu Mścicieli. Postacią, która powinna bać się o swoje życie, jest Thor. Syn Odyna doczekał się już kilku filmów ze swoim udziałem i na tle pozostałych bohaterów wyróżnia się tym, że zmienił się najbardziej. Od aroganckiego buca do osoby godnej objęcia tronu i władania swym ludem. Nauczył się również w pełni panować nad posiadanymi mocami. Thor osiągnął już wszystko, czego można się było po nim spodziewać, jego historia dopełniła się w Ragnaroku i najwyższa pora, aby zszedł ze sceny. Poza tym, ginąc w walce lub poświęcając się za swój lud, zapisałby się w pamięci jako prawdziwy bohater. Czy istnieje bardziej chwalebny koniec dla boga piorunów?
Kolejnym bohaterem, którego losy nie są pewne, jest Kapitan Ameryka. Tutaj jednak należy mieć rozsądne wątpliwości. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do innych bohaterów, Steve Rogers nie jest istotny sam w sobie, ale funkcjonuje jako symbol patriotycznej walki i odwagi. Gdyby zginął, dobrze by było, aby jego strój przywdział godny następca, tak jak to dzieje się na łamach komiksów Marvela. Problem w tym, że aktualnie w filmowym uniwersum brakuje kandydata na stanowistko drugiego Kapitana Ameryki, a zatem najpierw należałoby taką postać rozwinąć i dopiero uśmiercić bądź odsunąć od walki samego Rogersa. Sama zaś śmierć umożliwiłaby Kapitanowi połączenie się ze swoją zmarłą ukochaną, której wciąż jest winny wspólny taniec… Z tego powodu Kapitan Ameryka powinien trzymać rękę na pulsie. Zwłaszcza, że w zwiastunie filmu pokazany jest fragment jego solowej walki z Thanosem. Czy ktokolwiek bez boskich mocy albo silnego czynnika gojącego mógłby przeżyć takie starcie?
W niebezpiecznej sytuacji jest także Sokole Oko. Bohater, który na początku zdawał się być w drużynie Mścicieli niepotrzeby i nudny, nabrał nieco głębi, kiedy na ekranie pokazano jego rodzinę, z którą miał kilka emocjonalnych scen. To smutna prawda, ale z reguły takie zaprezentowanie postaci ma na celu zbliżenie jej do widzów przed nadciągającą katastrofą. Sokole Oko musi zatem mieć się na baczności.
A kto odetchnie z ulgą?
Na pewno o swoje życie nie musi martwić się Czarna Wdowa. Jest tak naprawdę jedyną pełnoetatową kobiecą postacią w MCU. Co prawda w ostatnich filmach pojawiła się także Scarlet Witch, a film z Captain Marvel to tylko kwestia czasu, jednak te dwie bohaterki nie mają jeszcze dostatecznie silnej pozycji i wciąż stanowią mniejszość w zdominowanym przez mężczyzn świecie bohaterów. Poza tym Czarna Wdowa wciąż czeka na pełniejsze rozwinięcie swojego wątku oraz solowy film. Zabicie tak obiecującej postaci byłoby co najmniej nieroztropną decyzją.
Zdecydowanie bezpieczny jest również Spider-man, chociażby z tego względu, że zaplanowano kolejny film z jego udziałem. Podobnie Czarna Pantera i Doktor Strange – te postaci budują nowe pokolenie bohaterów, dla których wspomniane na wstępnie miejsce ma być tworzone.
Również Hulk powinien wyjść z wojny bez szwanku. Jedyny film z zielonym stworem wliczony do kanonu został nakręcony około 10 lat temu, a grał w nim inny aktor i nawet wówczas trudno mówić o jakimkolwiek wyczerpaniu tematu Hulka. Tamta historia skupiała się przede wszystkim na przedstawieniu wydarzeń po samym incydencie z promieniowaniem gamma, a nie historią Bruce’a Bannera per se. Fani Hulka pragną filmu z ich ukochaną postacią i nie jest to prośba nieuzasadniona. Poza tym… życzę wszystkiego najlepszego każdemu, kto chce stanąć do walki z zielonym gigantem.
Sądzę, że także losy Scarlet Witch nie zakończą się źle. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wyglądają jej losy na kartach komiksów. Wanda jest zdolna do manipulowania prawdopodobieństwem i jej możliwości są… po prostu nieograniczone. Nie byłoby przesadą nazwanie jej najpotężniejszą, lub przynajmniej jedną z najpotężniejszych, postaci w całym MCU. Niestety, w Czasie Ultrona jej moce były niemal żałosne w porównaniu z tym, ile potencjału ma w sobie. To mógł być jednak celowy zabieg – wrzucenie do uniwersum tak silnej postaci niemal bez zapowiedzi i dobrze rozwiniętej historii rozwoju byłoby uczynieniem z niej odrobinę efekciarskiego deus ex machina. Wanda zasługuje na więcej. Losy Visiona, który na komiksowych kartach był ukochanym naszej Wiedźmy, nie zapowiadają się najlepiej, chociażby ze względu na pamiętną scenę ze zwiastunu, gdzie jeden z kamieni siłą zostaje usunięty z jego głowy, ale być może to jego śmierć ma być impulsem, który uwolni pełnię mocy Scarlet Witch? Czyżby szykowało się krwawe starcie między bohaterką a samym Thanosem? Znając możliwości Wandy i jej motywację, jestem skłonna założyć się, że wygrałaby tę walkę. Tak czy siak, Scarlet Witch śmierć póki co nie grozi. Ktoś w końcu będzie musiał wskrześcić Visiona, gdyby odebranie mu kamienia nieskończoności zakończyłoby się swego rodzaju śmiercią.
Mam także mieszane uczucia względem Iron Mana. To niemal najważniejsza postać w grupie Mścicieli i z pewnością jego odejście rozwścieczyłoby fanów na całym świecie. Z drugiej zaś strony, Tony Stark jest do tego stopnia charyzmatyczny, że samą swoją obecnością przyćmiewa inne postaci i kradnie ekran w każdej scenie. Co do Iron Mana, wydaje mi się, że śmierć raczej mu nie grozi, ale na pewno z czasem polityka MCU będzie dążyć do ograniczenia jego roli. Niezależnie od tego, jak świetna jest to postać, widzowie nie mogą uzależniać swojego przywiązania do całego filmowego wszechświata od jednej osoby, choćby tak kultowej.
Także większość składu Strażników Galaktyki nie powinna mieć większych problemów z powrotem do kosmosu. W końcu fani wciąż czekają na romantyczną scenę z prawdziwego zdarzenia między Star Lordem i Gamorą. Rocket doskonale się sprzedaje jako maskotka, a Groot już raz otarł się o śmierć. Co najwyżej Drax, Mantis albo Nebula mogliby na siebie uważać, ale tak czy siak sądzę, że jeśli cokolwiek stanie się tym postaciom, to nastąpi to raczej w którejś z odsłon Strażników Galaktyki, aby ich śmierć miała stosowny wydźwięk i czas ekranowy.
A Wy, jak myślicie, które postaci mogą nie wyjść cało z Wojny bez granic?