II wojna światowa, zgłaszasz się do walki w obronie ojczyzny. Decydujesz się stanąć oko w oko z wrogiem. Możesz zostać ranny, możesz zginąć. Jak każdy, ale Ty nie jesteś jak każdy. Nie chcesz zabijać. Nie chcesz nosić broni. Zupełnie bezbronny na polu walki. Czy masz jakiekolwiek szanse? Wydawać, by się mogło, że jest to wymysł twórców nieprawdopodobny do spełnienia. A jednak nie. Jest to prawdziwa historia Desmonda Dossa, który brał udział jako sanitariusz w bitwie o Okinawę, toczoną przez Amerykanów i Japończyków.
Nie ma wątpliwości, że Mel Gibson wrócił w wielkim stylu dzięki „Przełęczy Ocalonych”. Na ekranie można zobaczyć rewelacyjnych aktorów z Andrew Garfieldem („Niesamowity Spider- Man”, „The Social Network”) na czele, który wcielił się w główną postać- Desmonda Dossa. Wykazał się niezwykłą wrażliwością w kreowaniu swojej postaci, za co mam nadzieję, zostanie nagrodzony Oscarem. Partnerowała mu znana z „Ucznia Czarnoksiężnika” i „Wiecznie Żywego” Teresa Palmer, która odegrała ukochaną Dossa. Charakterem, którego nie można zapomnieć, jest ojciec głównego bohatera, którego rola przypadła Hugo Weaving’owi („Władca Pierścieni”, „Matrix”)- alkoholika, który był zarówno obrońcą, jak i ciemiężycielem własnej rodziny. Barwy ekranizacji nadały również postacie kapitana Glovera, Smitt’iego Ryker’a oraz sierżanta Howella, w których wcielili się kolejno Sam Worthington, Luke Bracey oraz Vince Vaughn.
Jednak oczy widza wciąż przyciąga Doss, którego postawa jest godna podziwu i niezwykle rzadko spotykana. Złożył obietnicę i dotrzymał jej, nikt a nic nie było w stanie go złamać. Ani dowódcy, ani wojsko, ani sąd, ani wojna. Człowiek, który pokazuje, jak ważne jest pozostanie wiernemu samemu sobie i swoim poglądom. Zdecydował się brać udział zupełnie bezbronny w wojnie, by spełnić powinność wobec ojczyzny. Krytykowany, wyszydzany, skazany przez innych na porażkę i pewną śmierć. Tłamszony z powodu swojej niezachwianej wiary. Udowodnił, że prawdziwą odwagą nie jest zabijanie wroga, ale pozostanie wiernym swoim przekonaniom, bez względu na okoliczności. Nie chciał odbierać życia, ale je ratować. Nie wystrzelił ani jednego naboju. Sam jednej nocy uratował ponad 70 żołnierzy, uznanych za martwych. Najpierw był uważany za tchórza, potem to on prowadził ludzi do walki.
Film jest syntezą dramatu wojennego, filmu biograficznego, romansu oraz opowieści o rodzinie. Twórcy fantastycznie przedstawili każdy z wymienionych wątków, tworząc wzruszającą opowieść o męstwie, honorze, miłości i sile wiary.
Zapewniam, że przeżycia towarzyszące oglądaniu tego filmu będą Wam towarzyszyć nawet po jego zakończeniu. Zmuszą Was do spojrzenia na swoją postawę, na to, ile warte są przyrzeczenia.
Moja ocena: 9/10.