Marzenia się nie spełniają – marzenia się spełnia. I choć wymaga to wiele pracy, to jest możliwe, o czym przekonał się absolwent naszego liceum, ubiegłoroczny maturzysta, Hubert Żmudziński. Niezwykle utalentowany, były uczeń Dubois rozwinął swoje skrzydła i udało mu się na nich polecieć na studia pół świata dalej. Dzięki swoim rozmaitym osiągnięciom (w nauce, w fotografii) Hubert dostał się na studia w Filadelfii, do prestiżowej szkoły biznesowej Fox School of Business ze szczodrym stypendium.
Jak do tego doszło? Czym uczeń z Polski wyróżnił się spośród tych dziesiątek tysięcy kandydatów z całego świata?
Na te pytania Hubert miał okazję odpowiedzieć podczas spotkania z klasą 1 C w minionym tygodniu.
Był bardzo chętny pokazać nam, jak ogromne możliwości mamy chodząc do Dubois i jak odpowiednio je wykorzystać, aby dostać się na wymarzony uniwersytet, nawet do tak odległego miejsca, jakim są Stany Zjednoczone.
Jeśli jesteście zainteresowani historią Huberta i jego przygodami studenckimi, zapraszamy do przeczytania tego wywiadu.
Marika Minkiewicz, redakcja “Tytułu”: Dlaczego akurat Stany Zjednoczone?
Hubert Żmudziński: Od najmłodszych lat kieruję się zasadą, że człowiek jest wart tyle, ile jego ambicje. Studia w USA od zawsze były częścią planu, który chcę w życiu zrealizować, ponieważ oferują wiele możliwości rozwoju osobistego. Wybór odpowiedniej ścieżki edukacyjnej również był decydującym czynnikiem, ponieważ żadna polska uczelnia nie oferuje interdyscyplinarnych studiów biznesowych. Pomimo że Stany Zjednoczone są postrzegane jako odległy cel na akademickiej mapie świata, to atrakcyjność amerykańskich uniwersytetów przekonała mnie do złożenia aplikacji właśnie na nie. Od tego momentu wszystko potoczyło się niezwykle dynamicznie i z miesiąca na miesiąc coraz bardziej doceniam swoją decyzję.
M.M.: Co jest atutem studiowania właśnie w Stanach?
H.Ż.: Zalety mają dla każdego inny wymiar, dlatego przed rozpoczęciem studiów warto dokładnie przeanalizować wszystkie aspekty tego przedsięwzięcia. Dla mnie kwestią nadrzędną pozostaje koncentracja na praktycznym wymiarze edukacji. Oznacza to, że przyswojona wiedza nie traci swojego znaczenia zaraz po napisaniu egzaminu, lecz jest bezpośrednio konfrontowana z realiami życia poprzez projekty, prace badawcze i koła zainteresowań.
M.M.: Twoja szkoła znajduje się w Filadelfii. Jak oceniasz dostępność i dyspozycyjność tego miasta pod kątem studiów?
H.Ż.: Filadelfia to wspaniałe miasto, które oferuje szereg udogodnień dla studentów. Ze względu na fakt, że mieszka tu ponad 1,5 miliona osób, miasto posiada wiele rozwiązań, które ułatwiają oraz uatrakcyjniają codzienne życie. Posiadanie auta to dla studenta międzynarodowego bardzo często większa przeszkoda niż ułatwienie, ze względu na koszty eksploatacji oraz problemy z parkingiem. Dużo rozsądniejszym rozwiązaniem jest korzystanie z transportu publicznego lub komercyjnych przewoźników. Co więcej, zdecydowanie większa część życia studenckiego skoncentrowana jest bezpośrednio na kampusie, co oznacza, że dalsze wyjazdy poza uniwersytet są sporadyczne. Amerykańskie uniwersytety są często instytucjami z miliardowym budżetem, zatem oferują dużo więcej innowacyjnych rozwiązań i zaopatrują studentów w odpowiednie warunki do rozwijania swoich zainteresowań i zdobywania doświadczenia zawodowego.
M.M.: Czy oprócz nauki masz czas na jakieś hobby?
H.Ż.: Studia to jedynie część mojego życia, więc oprócz nauki skupiam się także na podejmowaniu innych przedsięwzięć. Od dwóch lat realizuję swoje zamiłowanie do inwestowania, więc aktywnie lokuję swój kapitał w różnego rodzaju instrumenty finansowe. Gospodarczy szok wywołany pandemią był doskonałą okazją, aby zdywersyfikować portfolio inwestycyjne po dużo niższym kursie. Co więcej, pracuję zawodowo i zdobywam doświadczenie w dziedzinach powiązanych z kierunkiem studiów- nowoczesnymi technologiami i przedsiębiorczością. Pomimo pandemii, aktywnie uczestniczę w inicjatywach mojej uczelni oraz kołach zainteresowań, w których mogę rozwijać swoją pasję do biznesu, sztuki oraz technologii. Studia w USA w znacznej mierze stawiają na samodyscyplinę w kwestii nauki. Oznacza to, że wykłady stanowią zaledwie część faktycznego czasu, jaki poświęcam na zdobywanie wiedzy, ponieważ edukacja w USA głownie opiera się na mojej własnej inicjatywie w samodzielnym przyswajaniu materiału. Aby pogodzić wszystkie te aspekty, należy umiejętnie organizować swój czas i walczyć z prokrastynacją, która bywa największą przeszkodą w umiejętnym planowaniu.
M.M.:Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
H.Ż.: Przez te lata chciałbym przede wszystkim skoncentrować się na realizowaniu swoich pomysłów związanych z robotyką, bioinżynierią i kognitywistką. Moim nadrzędnym celem jest połączenie tych dziedzin z kierunkiem, który studiuję – nowoczesnymi technologiami oraz przedsiębiorczością.
M.M.: Od kiedy planowałeś wyjazd i jak się do niego przygotowywałeś? Czy ktoś ci pomagał, czy sam zgromadziłeś wszystkie informacje?
H.Ż.: Wyjazd był moim marzeniem od najmłodszych lat, jednakże ostateczna decyzja zapadła dopiero pod koniec II klasy liceum (wówczas 3-letniego). Był to ostatni moment, ponieważ aplikacja na studia w USA jest dużo złożona. Przez około rok musiałem jednocześnie przygotowywać się do matury oraz realizować założenia mojej aplikacji na studia. Przez ten czas musiałem zdać egzaminy ACT, SAT Subject oraz TOEFL, napisać eseje aplikacyjne, przygotować szkolny transkrypt, obejmujący oceny z ostatnich 4 lat mojej edukacji, stworzyć Activity List, ukazujące zarówno szkolne, jak i pozaszkolne przedsięwzięcia oraz przygotować całość aplikacji pod względem logistycznym, angażując nauczycieli oraz osoby zewnętrzne w celu napisania listów rekomendacyjnych. Przygotowanie do aplikacji wymaga dużo samodyscypliny, ponieważ nawet mały błąd logistyczny może mieć katastrofalne skutki. Z tego też względu warto stworzyć tabelkę w Excelu, aby trzymać rękę na pulsie i na bieżąco kontrolować aplikację. Niestety, ścieżka dostania się na studia w USA nie jest rozpropagowana w Polsce i uzyskanie informacji z rzetelnego źródła bywa kłopotliwe. Z tego też względu jeździłem do większych miast, wliczając w to Gdańsk, Warszawę oraz Berlin, aby przygotować się do tego przełomowego wydarzenia.
M.M.: Co sprawiło, że dostałeś się na tak dobry uniwersytet? Zdradź szczegóły, jak dobrze „wypaść” i wyjechać na wymarzone studia.
H.Ż.: Nie ma jednego przepisu na sukces, ale podejrzewam, że najważniejszą rolę odgrywają dobrze napisane egzaminy, szczere listy rekomendacyjne oraz przekonujące eseje, które prawdziwie przestawiają naszą kandydaturę. Należy pamiętać, że admission officers szukają przede wszystkim ciekawych osobowości, które są spójne z założeniami danej uczelni. Warto pamiętać o tym fakcie, gdy piszemy eseje oraz tworzymy naszą aplikację. Najgorszym możliwym krokiem jest kłamanie w naszej aplikacji, ponieważ narażamy się na zdyskredytowanie naszej kandydatury oraz potencjalnie możemy trafić na uczelnię, która odbiega od naszych ideałów akademickich. Wybierając uniwersytet, musimy przede wszystkim pamiętać, że musi on spełnić także nasze wymagania. Dopiero po osiągnięciu bilateralnych korzyści decydujemy się na zaakceptowanie oferty uniwersytetu.
M.M.: Czy studia w USA odzwierciedlają “amerykański sen”?
H.Ż.: Studia w Stanach Zjednoczonych zdecydowanie pomagają w spełnieniu “amerykańskiego snu” jako płaszczyzny do rozwoju ludzkiego kapitału i zbudowania lepszego życia. Wolnorynkowy ustrój gospodarczy i swobody obywatelskie bez wątpienia napędzają ambicje do realizacji marzeń. Jednakże, nawet te fundamentalne wartości nie gwarantują, że każdy ziści swoje plany, czego dowodem jest pogłębiająca się dysproporcja zarobkowa między najbogatszymi oraz najbiedniejszymi Amerykanami. Choć wartości, w których zakorzenione jest amerykańskie społeczeństwo, sprzyjają realizacji życiowych aspiracji, to kluczowym czynnikiem wciąż pozostaje kwestia indywidualna- charakter, ambicje oraz wytrwałość w dążeniu do celu.
M.M.: Czy wyobrażasz sobie siebie studiującego w innym miejscu na świecie, zamiast USA?
H.Ż.: Jestem zawsze otwarty na nowe wyzwania, więc absolutnie nie wykluczam, że w przyszłości będę kontynuował swoją edukację także w innych częściach świata. Niemniej jednak, na chwilę obecną nie wyobrażam sobie studiowania w innym miejscu na świecie, ponieważ studia w Stanach Zjednoczonych w pełni odzwierciedliły moje założenia i aspiracje. Jest to miejsce, gdzie każdego dnia czuję się spełniony, a przede wszystkim, czerpię prawdziwą radość z nauki, która w pełni pokrywa się z moimi zainteresowaniami. To jest dla mnie kwintesencja studiowania – nauka tego, co jest nam bliskie.
M.M.: Gdybyś mógł wybrać jedną rzecz, która najbardziej ci się podoba na studiach, co by nią było?
H.Ż.: Ze względu na fakt, że znajduję się w 5% najlepszych studentów w całej uczelni, otrzymałem wyróżnienie kwalifikujące mnie do tzw. Honors Program, w którym realizuję swoją ścieżkę edukacyjną w gronie najlepszych profesorów oraz najwybitniejszych studentów. Jest to dla mnie najbardziej istotna wartość zaoferowana na uniwersytecie, ponieważ dynamicznie napędzą mój rozwój i pozwala czerpać inspiracje od niezwykle utalentowanych osób, z którymi realizuję przełomowe projekty.
M.M.: Masz jakieś wskazówki dla przyszłych kandydatów?
H.Ż.: Najważniejszą wskazówką, jaką mogę się podzielić z innymi, to bycie szczerym w swojej aplikacji i pisanie o rzeczach, które są prawdziwie bliskie Waszemu sercu. Pamiętajcie, że nauka jest ważna, ale ona sama nie zapewni Wam ani dostania się na studia w Stanach Zjednoczonych ani sukcesu w dorosłym życiu. Rozwijajcie swoje pasje, poszerzajcie horyzonty, stawiajcie czoła ambitnym wyzwaniom i nie bójcie się realizować swoich marzeń.
Z Hubertem Żmudzińskim, absolwentem Dubois, rozmawiała Marika Minkiewicz.