Mam dla ciebie dobrą wiadomość - jesteś martwy! – I LO im. St. Dubois w Koszalinie

Mam dla ciebie dobrą wiadomość – jesteś martwy!

Ten artykuł był opublikowany na archiwalnej stronie redakcji „Tytułu”. Podczas integracji starego portalu z witryną www.liceumdubois.pl mogły wystąpić błędy. Przepraszamy za ewentualne problemy z odczytaniem prezentowanych treści.

“Zapraszam, zapraszam, proszę zająć miejsca, najnowsze przedstawienie teatru śmierci zaraz się zacznie, ale proszę się nie bać, wszystko będzie w porządku” wydaje się mówić Flying Lotus (właśc. Steven Ellison) w swoim nowym albumie noszącym, jakże radosną i optymistyczną nazwę, “You’re Dead!”. Wydane we wrześniu zeszłego roku, piąte już z kolei dzieło w dyskografii artysty, zostało pozytywnie przyjęte przez krytyków, jak również fanów, sprzedając się łącznie w 22000 egzemplarzy.

Tematyka albumów FlyLo zawsze była ściśle związana z przeżyciami artysty. W 2008 roku przeprowadził się do Los Angeles, a jego zachwyt nad miastem zrodził LP “Los Angeles”. Z każdym krokiem poczynionym w swojej karierze Steven skupiał się coraz bardziej na przeżyciach wewnętrznych, czemu dał wreszcie upust w wydanym dwa lata później krążku “Cosmogramma”, uznanym przez Pitchfork “Albumem roku 2010”. Lotusowi najwyraźniej spodobał się dwuletni cykl pracy, ponieważ w 2012 na rynku ukazał się “Until The Quiet Comes” i… poza tym w zasadzie nic się nie stało. Krążek został uznany na mało interesujący, mający w sobie niewiele z kamieni milowych, za jakie zostali uznani poprzednicy, zainspirowane wodą aranżacje nie wnosiły niczego nowego, a album przeszedł stosunkowo bez echa. Na szczęście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, cykl zaczyna się od nowa, mijają spokojne dwa lata pełne doskonałych albumów, a na scenę powraca Ellison i tym razem jest wręcz śmiertelnie interesująco.
Na samym początku album powala swoim ogromem instrumentalnym. Fuzja najróżniejszych dźwięków i instrumentów w wielu kawałkach praktycznie przytłacza. Szalone akordy i zaskakujące pasaże przyciągają uwagę, gdy w tym samym czasie jazzowe riffy zapewniają jakże potrzebny spokój pośród dość często obecnego, wspaniałego i inspirującego, lecz wciąż chaosu, o którego komentowanie starannie dbają pojawiające się tu i ówdzie partie wokalne, od śpiewu po wersy Kendricka Lamara, jak również samego autora, choć występującego pod pseudonimem Captain Murphy. Niesamowity jest również sposób, w jaki poszczególne utwory ze sobą współgrają, każdy temat idealnie przechodzi w następny, a ostatnie sekundy kompozycji są zapowiedzią kolejnej, nic nie jest urwane, lecz płynnie się przeobraża i przybiera inną muzyczną formę.
Wszystko to bardzo ładne panie Lotus, przy okazji proszę pogratulować grafikom za projekt okładki, ale mam jedno bardzo stanowcze pytanie, z którym sam nie mogę sobie poradzić i jest przy okazji głównym zarzutem. Dlaczego to wszystko takie krótkie?! Dziewiętnaście utworów, przyzwoita liczba jak na long play, ale co z tego, skoro wszystkie razem trwają 38 minut? Dłuższych EPek w historii słuchałem. Wszystkie kawałki na “You’re Dead!” charakteryzują się tym, że mają za zadanie ukazać konkretny muzyczny temat, doprowadzić go do punktu kulminacyjnego i zakończyć, co w praktyce oznacza, że rzadko kiedy trwają dłużej niż półtorej minuty. Nie ma mowy o żadnych wariacjach, czy czymkolwiek, co w jakiś sposób mogłoby go zmienić, tylko podstawa otoczona instrumentalną aranżacją i najlepiej w jak najbardziej skompresowanej formie. Niech już będzie po twojemu FlyLo, ale jak już uczyniłeś je tak doskonałymi, to dlaczego nie pozwolić nacieszyć nimi ucho choć trochę dłużej? Już nie bądźmy tacy skąpi.
“You’re Dead!” spełniło wszystkie moje oczekiwania, ale wciąż daleko mu do podziwu, jaki mam do np. “Tommorow’s Harvest” Boards of Canada, czy “Color Map of the Sun” Pretty Lights. Album jest dobrze wyprodukowany i interesujący. Jego pozytywny i pełen nadziei klimat z pewnością pozwala odetchnąć po ciężkim dniu. FlyLo po raz kolejny udowodnił, że w mistrzowski sposób potrafi przekazać swoje filozoficzne przemyślenia za pośrednictwem muzyki, czyniąc ją jednocześnie przyjemną do samego słuchania, lecz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że bardzo daleko jej do perfekcji. Jednakże przesłaniem “You’re Dead!” jest ukazanie śmierci jako czynnika motywującego do doskonalenia swojego kunsztu, bo przecież ostatecznie tylko ona może ten proces nam przerwać. Wierzę, że jest to zapowiedź kolejnego, jeszcze lepszego albumu, który zawita do nas za dwa lata, a w międzyczasie… keep working till you’re dead!

Michał Szczepaniak

Serwis www.liceumdubois.pl wykorzystuje tzw. pliki "cookies". Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.