Od pewnego czasu I LO im. St. Dubois pada ofiarą bezpardonowego ataku. Kłamliwe i godzące w dobre imię szkoły komentarze w mediach społecznościowych, pseudo-wallenrodyczna inicjatywa (którą z całą odpowiedzialnością określam mianem „idiotycznej”), aż do publicznego nawoływania do stosowania przemocy wobec naszych Profesorów – to smutne realia minionych tygodni, mogące pozornie zaburzyć wiarę w nasze piękne wartości, które wspólnie wyznajemy.
W obliczu tych wydarzeń wszyscy powinniśmy wyrazić największe oburzenie oraz stanowczo przeciwstawić się kłamstwom i mowie nienawiści – do czego wzywam, opisując przebieg niezwykle bolesnych, także dla mnie, wydarzeń.
Antykampania
W każdej społeczności, a taką jest także szkoła, funkcjonują jednostki – najprościej mówiąc – niezadowolone. Genezy takiego stanu rzeczy można byłoby doszukiwać się długo. Śmiem jednak mniemać, że czasami nawet wspomniane jednostki jej nie znają. Literatura i psychologia na szczęście opisują takie przypadki – szczególnie w trudnym wieku dojrzewania. Stąd też, interesując się nieco tą tematyką, wciąż staram się ich zrozumieć. I nic.
Z niejasnych (przynajmniej dla mnie) pobudek w październiku powstał internetowy sklep z gadżetami opatrzonymi hasłem Anti Dubois Dubois Club. Można tam znaleźć sygnowane tym logotypem bluzy, koszulki, worki, portfele, a nawet poduszki (notabene jak bardzo trzeba byłoby nie lubić swojej szkoły, by spać na poduszce z takim hasłem!?). Są także inne produkty, jak torby, na których widnieje napis: „Dubois zaprasza – depresja, stany lękowe, problemy psychiczne”.
O jakich stanach lękowych i problemach psychicznych chcą powiedzieć poprzez te produkty jego autorzy – o swoich?
Swoją drogą, nadmienione „straty psychiczne” chcą najwyraźniej odkupić sobie wygórowanymi cenami za oferowane produkty – nie łudźmy się, opisywane „niezadowolone jednostki” zarabiają na tym chwilowym trendzie, w którym zagubił nawet niedawny kandydat na przewodniczącego RSU publikujący na swojej oficjalnej stronie propozycję etui na telefon z tym logo. Szczyt hipokryzji, za który wyborcy surowo go ukarali.
Powstały sklep – jak czytam w jego opisie – to: „Fanowska sztuka związana z nazwiskiem Daniela [kimkolwiek by on nie był – dop. red.] Dubois (…)”. Doprawdy – sztuka… Ale o gustach się nie dyskutuje, stąd nie będę upierał się przy stanowisku, że termin ten użyty w zacytowanym fragmencie ociera się co najmniej o groteskę.
Niezwykle intrygujące jest zaś postscriptum zamieszczone na stronie, ukazujące „poziom” i odpowiedzialność za swoje dzieło (trzymając się wersji, że jest to sztuka) „Antykonradów Wallendrodów”. Brzmi ono: „Szukajcie, aż znajdziecie – ZM, RJ”. Skrótowce łatwo można rozszyfrować jako inicjały – dyrektorów: Zbigniewa Mieszczaka i Rafała Janusa. I tak, zabawa „w kotka i myszkę” trwa, zaś „nieszczęśliwe jednostki” czują się na tyle bezkarnie, że w mediach społecznościowych publikują sarkastyczne treści nazywając się „grzecznymi uczniami”.
Poszło o Konstytucję
Idiotyczna inicjatywa mogłaby spełznąć na przysłowiowej mieliźnie, gdyż zainteresowanie społeczności uczniowskiej zakupem żenujących produktów jest marginalne, a inicjatorzy sklepu „Da****z” raczej nie odważyliby się – z tchórzostwa, które zatytułowałem „zabawą w kotka i myszkę” – przedsięwziąć zabiegów marketingowych.
Stało się jednak inaczej. W niedzielny (na pozór) spokojny wieczór kończący długi weekend – 4 listopada – pod postem na szkolnym profilu na Facebooku ogłaszającym wyniki plebiscytu organizowanego przez prof. Iwonę Tworek i RSU pt. „Najważniejsze słowo polskie” pojawiła się seria skandalicznych komentarzy, które w mojej subiektywnej ocenie, znalazłyby odzwierciedlenie w dyspozycjach przepisów karnych.
Jeden z lokalnych polityków (którego tożsamości nie będę przywoływał, nie chcąc jakkolwiek go promować), pozwolił sobie skomentować wybór społeczności szkolnej, która to za wspomniane „słowo stulecia” uznała piękny w polskiej tradycji wyraz Konstytucja, z czego wyrażam – jak większość moich koleżanek i kolegów – niepohamowaną niczym dumę.
W ocenie tego Pana, wybór dokonany przez uczniów (którzy – przypomnę – nierzadko są już pełnoletnimi obywatelami posiadającymi prawa wyborcze) jest efektem „wciskania młodzieży, że (…) Konstytucja Kwacha [mowa najpewniej o Prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim – dop. red.] to nasz skarb”.
Taka ocena nikogo zbytnio nie oburzyłaby – każdy bowiem ma prawo do swobodnej wypowiedzi. Jednak całkowicie nieprawdziwe stwierdzenie, że „wynik głosowania świadczy o głosujących uczniach, ale i w jakiejś mierze o propagandowym wpływie nauczycieli” czy nawoływanie do chłostania wyrażone w słowach: „Za próby prania mózgów młodym ludziom powinno się wybatożyć tych typów sowieckiej mentalności na etacie nauczyciela” muszą się spotkać z największym potępieniem oraz wyrażeniem słów i gestów sprzeciwu.
Wśród kilku pozostałych komentarzy, które pozwolił sobie opublikować opisywany Pan, jest także mowa „o presji w szkole tłamszącej osobowość młodych ludzi”, o czym rzekomo „informacje docierają bardzo daleko, a odzież z napisem ‘Anti Dubois Dubois Club’ cieszy się zainteresowaniem nie bez powodu”. I tu dotykamy clou sprawy – skąd Autor niniejszej wypowiedzi posiada wiedzę o popycie na produkty opisywanego wcześniej sklepu Da****z? Czy jako rodzic jednego z uczniów – którego absolutnie o nic nie oskarżam – mógł posiadać aż tak precyzyjne informacje? Wówczas rodzi się następne pytanie – Skąd wiedział o tym syn? Pozostawiam te pytania jako otwarte, licząc, że słowa roty przysięgi składanej pierwszego dnia nauki w I LO – w której jest mowa m.in. o dbaniu o dobre imię szkoły – wywołają jakąś reakcję.
Czy prawda zawsze leży pośrodku?
Mówią, że „przysłowia są mądrością narodu”. Zaś jedno z nich, iż „prawda leży pośrodku”, jednak w opozycji do tego stawiam inny zwrot – „od każdej reguły jest wyjątek”. Myślę, że tak jest w tym przypadku.
Jako były przewodniczący samorządu uczniowskiego sprawujący swoją misję w czasie przed i w trakcie opisywanego apogeum nie otrzymywałem żadnych niepokojących sygnałów ze strony uczniów dot. „rycia psychiki” czy „dodawania rygoru i stresu”. Ostatnio na popularnym portalu – „Spotted Koszalin” – opublikowano nacechowane negatywnie pytanie: „Czy zostanie mi jakakolwiek chęć życia jeśli pójdę do Dubois”? Wśród licznych komentarzy uczniów, absolwentów, a także osób w żaden sposób niepowiązanych z naszą społecznością wyczytałem wiele pięknych, ale także i tych nieprzychylnych opinii, których fragmenty przytoczyłem w poprzednich zdaniach.
Jedna riposta wydaje się być najtrafniejsza, która w mojej ocenie jest najlogiczniejsza: [jeżeli ci się nie podoba w I LO – dop. red.] „To się przenieś” – krótko i treściwie. W punkt.
Wszystkich nieuświadomionych pragnę zaś poinformować – korzystając niejako z okazji – że wszelkie sytuacje mogące wydawać się złymi, możecie zgłaszać przedstawicielom Rady Samorządu Uczniowskiego, którzy mają odpowiednie narzędzia – zagwarantowane także ustawowo – do badania i rozwiązywania ich.
Kto jest tak właściwie „Anty”?
Nie wiem. Wiem zaś, bo widziałem, kto chodzi z opisywanymi produktami – mam nadzieję, że swoim artykułem skłonię choć jedną z tych osób do autorefleksji.
Ale niezwykle intrygująca wydała mi się teza zawarta w cytowanych już fragmentarycznie wypowiedziach dot. nauki i funkcjonowania w I LO.
„Dochodzi do absurdu, że szukają osoby, która zrobiła bluzy ‘Anti Dubois Dubois Club’ albo zwołują Radę [Pedagogiczną – dop. red.], bo ktoś napisał nieprzychylny komentarz, de facto prawdę”.
Obowiązuje przecież tajemnica posiedzeń Rady i żaden uczeń nie ma prawa znać tematów na nich poruszanych. Oczywiście nie wiedząc, jaka jest prawda – niczego nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając – pozostawiam otwarte także to pytanie – czy jest możliwe, aby ktokolwiek z uczniów znał z nieokreślonego źródła temat posiedzenia?
Powiedzmy „Nie”!
Wzywam wszystkich Uczniów – moje serdeczne Koleżanki i Kolegów – do obrony dobrego imienia szkoły i Profesorów, których podziwiamy i szanujemy. I LO im. St. Dubois to „szkoła w pełnym wymiarze”, w której często dajemy dowód tezie, że jesteśmy społecznością wierzącą w podobne wartości.
Grupą osób potrafiącą pięknie łączyć sport i pomoc charytatywną podczas słynnych już licytacji; wspólnie spędzających czas na „Kulturalnych czwartkach” cieszących się dobrą opinią w całym Koszalinie; umiejącą łączyć efektywną naukę i liczne sukcesy olimpijskie z osiągnięciami sportowymi i osobistymi.
To chodzi o nas – o naszą tożsamość i owoc ciężkiej pracy, jaką wkładamy, wmurowując metaforyczną cegiełkę w przeszło siedemdziesięcioletni dorobek tej niezwykłej szkoły.
Dawid Jasiewicz
W przypadku chęci polemiki, w myśl przysłowia „uderz w stół, a nożyce się odezwą”,
zapraszam do kontaktu –
* W cytowanych fragmentach, dla dbałości o piękno języka polskiego, dopuściłem się korekt interpunkcyjnych w żaden sposób nie zaburzający kompozycji ani przesłania.
* Pełna nazwa sklepu „Da****z” została ukryta celowo, by go nie propagować.