Carolina Szcześniak: Od jak dawna lubi Pan matematykę? Czy sprawiała ona kiedyś Panu trudności?
Profesor Rudecki: Właściwie od początku lubię matematykę. Czy sprawiała mi trudności? Myślę, że pewnie zawsze znalazłoby się zagadnienie, które sprawiłoby mi kłopot. Co do tego nie mam żadnych złudzeń. Generalnie w szkole zawsze sobie radziłem.
CS: Jaki jest najśmieszniejszy błąd popełniony przez ucznia na Pana lekcjach?
Profesor Rudecki: Najśmieszniejszy…ale śmieszny dla mnie? Bo dla niego to na pewno nie było śmieszne!
CS: Dla innych niż on sam!
Profesor Rudecki: Hmmm…To nie jest takie proste pytanie, przyznam szczerze.
CS: Aż tyle tego było?
Profesor Rudecki: Znaczy, ja nie uważam, żeby błędy uczniowskie były aż tak bardzo śmieszne, bo mnie, szczerze mówiąc, trochę zasmucają.
Znaczy, w środowisku, że tak powiem, klasy matematycznej, czyli w środowisku naturalnym w klasie matematycznej, błędem, który śmieszy, jest ten błąd:
(a+b)2 = a2 + b2
Więc oczywiście takie błędy się zdarzały.
Profesor Rudecki w akcji, czyli słynna kreska
CS: Jak wspomina Pan początki swojej pracy w Dubois?
Profesor Rudecki: Znaczy, no, wspominam…Z nostalgią, bo człowiek był młody, to wiadomo, ale z drugiej strony…uczyłem w owym czasie klasy humanistyczne i językowe.
CS: To musiał być zróżnicowany poziom…
Profesor Rudecki: No, poziom i zainteresowanie było dużo mniejsze w porównaniu z późniejszymi klasami matematycznymi. Natomiast nie twierdzę, że ówcześni uczniowie, absolwenci ośmiolatek, ośmioletnich szkół podstawowych…Statystycznie, absolwent takiej szkoły, myślę, że był lepiej przygotowany do liceum niż statystyczny absolwent gimnazjum.
CS: No, to jest logiczne, bo w pierwszej klasie gimnazjum powtarza się podstawówkę, zawsze zmarnuje się rok…
Profesor Rudecki: Niby tak, ale też trzeba popatrzeć na to, że to 9 lat, 6 lat podstawówki i 3 lata gimnazjum, a wcześniej było 8 lat. Nie?
CS: No to jakimś cudem poziom jest niższy.
Profesor Rudecki: No tak to się na przestrzeni lat zdewaluowało. Absolwent gimnazjum, statyczny, powtarzam, jest gorszy. Nie oznacza to, że pojedyncze przypadki nie są niejednokrotnie lepiej przygotowane, prawda? Lepsze, sprytniejsze, mające wyższy poziom umiejętności. Takie przypadki też się zdarzały.
CS: Rozumiem. Czy nigdy nie myślał Pan o zrobieniu kariery na uczelni? Co skłoniło Pana do zostania w liceum?
Profesor Rudecki: Zawsze chciałem uczyć w liceum. Już w ósmej klasie szkoły podstawowej wiedziałem, że tak będzie. Natomiast to, że udało mi się dostać do tego akurat liceum, to miałem trochę szczęścia. Trochę szczęścia, ale trochę też planowałem. Co prawda nie byłem pewien, czy będę uczył tu, czy może w swoim liceum, czyli w Liceum Broniewskiego…
CS: Nigdy nie sądziłabym, że pochodzi Pan z Broniewskiego! Dlaczego został Pan nauczycielem?
Profesor Rudecki: Może trochę tradycja rodzina, obydwoje rodziców było nauczycielami.
W Ekonomie, prawda?
Profesor Rudecki: W Ekonomie, a potem mamusia uczyła w Bronku polskiego. Także miałem tradycję rodzinną i ta codzienna obserwacja pracy nauczyciela mnie nie zniechęciła do tego, żeby zostać nauczycielem. Po prostu sprawiało mi to przyjemność, jak mogłem komuś pomóc, wytłumaczyć. I tak już zostało.
CS: Jaki dział matematyki jest dla Pana najciekawszy?
Profesor Rudecki: Najciekawsza, choć nie mówię, że najłatwiejsza jest geometria.
CS: Analityczna czy zwykła?
Profesor Rudecki: Geometria tradycyjna, klasyczna. Planimetria. Natomiast, rzeczywiście, jeśli chodzi o poziom, o to, co jest najtrudniejsze, to kto wie, czy nie geometria przestrzenna, ale w tym rozumieniu troszkę…szerszym niż szkolna. No i rachunek prawdopodobieństwa i prawdopodobieństwo, to jest taki dział, w którym zawsze można znaleźć pytanie, na które, tak od ręki, nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi.
CS: No tak, to trochę abstrakcyjne. W takiej geometrii przestrzennej trzeba wyobrażać sobie różne rzeczy, obracać…
Profesor Rudecki: Generalnie, nie ma do końca szablonu. Prawda? Jest pewna liczba szablonów, standardowych posunięć, ale nie wszystko da się w szablon ująć. Trzeba poszukać trochę mniej standardowych metod.
CS: Czy zastanawiał się Pan kiedyś nad problemami milenijnymi?
Profesor Rudecki: Nie, to już dla mistrzów. To są…Macieja Bartosika pytanie?
CS: Nie. Z pierwszej A. Ale nie powiem od kogo.
Profesor Rudecki: Co Ty powiesz! To już są problemy dla wybitnych ludzi. Grisza Perelman…nazwiska z najwyższej półki.
CS: Próbować zawsze można.
Profesor Rudecki: Myślę, że za dużo trzeba by było wdać się w szczegóły. To, że ja mniej więcej wiem, co to znaczy, co to jest, to to jest zupełnie inny problem w porównaniu z tym, co by było, gdybym musiał się nad tym zastanawiać, mając tylko podstawy do tego. To nie jest takie proste.
CS: Rozumiem. To teraz proszę sobie wyobrazić, że znalazł się Pan na bezludnej wyspie. Ma Pan pod dostatkiem papieru i przyborów piśmienniczych. Jaki zbiór zadań by Pan wybrał?
Profesor Rudecki: Jaki zbiór bym wybrał?
CS: Taki, żeby nie nudził!
Profesor Rudecki: No właśnie, taki, żeby dał przyjemność z rozwiązywania…Może Pawłowskiego? Kółko matematyczne dla olimpijczyków?
CS: O, teraz pytanie-perełka. Czy jest możliwe zdanie matury rozszerzonej bez znajomości delty?
Profesor Rudecki: Tak!
CS: Tak? A w jaki sposób? Jak można…
Profesor Rudecki: Deltę zawsze można ominąć przecież.
[Dłuższa chwila ciszy i zadumy]
CS: Ale biorąc pod uwagę ilość czasu potrzebną na zadania…Nie rozwlekłoby to pracy?
Profesor Rudecki: W tym sensie?
CS: Pod każdym względem. Chyba trzeba by mieć dużą sprawność rachunkową…
Profesor Rudecki: Trzeba by mieć bardzo dużą sprawność rachunkową i wtedy ewentualnie problem delty można gdzieś tam, że tak tak powiem, ukryć i brak umiejętności liczenia delty można zastąpić doprowadzeniem wyrażenia do różnicy kwadratów czy czegoś takiego. I wtedy omijamy.
CS: I na koniec! Skąd wziął się Pański słynny nawyk wciągania powietrza nosem? Takiego głośnego!
Profesor Rudecki: Jest taki nawyk?!
CS: Tak. Nie wiem, czy Pan to zauważa, ale wszyscy uczniowie to od Pana przejmują.
Profesor Rudecki: Naprawdę?
CS: Tak, cała nasza klasa na przykład to od Pana przejmuje.
Profesor Rudecki: No powiem Ci szczerze, że będę musiał się teraz bardziej kontrolować…Nie wiem, skąd.
CS: Tak po prostu?
Profesor Rudecki: Tak po prostu, taka chwila zadumy, zamyślenia, spojrzenia we własne wnętrze. No nie wiem, trudno mi powiedzieć.