Przez minione 10 miesięcy w I LO odbyło się wiele wydarzeń o charakterze charytatywnym, m.in. Kiermasz dla Julii, Tydzień Opieki Hospicyjnej czy Mecze dla dr. Grzegorza Kozłowicza. Wszystkie te inicjatywy dowodzą, że “pomaganie w Dubois jest modne”. Modne, a zarazem pożyteczne i jakże szlachetne!
O swoiste podsumowanie wszystkich tych wydarzeń poprosiłem koordynator szkolnego koła wolontariatu – panią pedagog Julię Siewruk.
Dawid Jasiewicz: Pani Profesor, bardzo dziękuję za chęć odpowiedzenia na kilka pytań. Cieszę się tym bardziej, gdyż temat naszej rozmowy stanowi powód do dumy dla szkoły.
W kończącym się właśnie roku szkolnym odbyło się wiele akcji charytatywnych, których inicjatorami była Rada Samorządu Uczniowskiego, a także koło wolontariatu, którego jest Pani opiekunem. Czy mogłaby Pani w “telegraficznym skrócie” naświetlić naszym czytelnikom, co na przełomie minionych 10 miesięcy przedsięwzięli nasi wolontariusze?
p. Julia Siewruk: Sporo działo się w szkole przez cały rok szkolny, jednak warto zaznaczyć, że nie wszystkie działania charytatywne były efektem pracy wolontariuszy ze Szkolnego Klubu Wolontariusza – włączali się w nie uczniowie z wielu klas. Dlatego też trudno podać dokładną liczbę osób, które taką wolontaryjną pracę podjęły. Jeśli jednak chodzi o Szkolny Klub Wolontariusza, to najważniejszymi wydarzeniami podjętymi w minionym roku szkolnym były:
– zbiórka na cmentarzu na rzecz Hospicjum im. M. Kolbego w Koszalinie we Wszystkich Świętych;
– kawiarenka mikołajkowa – zbiórka na leczenie Teosia oraz zbiórka rzeczy na aukcje charytatywne dla Miłosza;
– paczki dla chorych i biednych dzieci;
– Tydzień Opieki Hospicyjnej – w ramach tego spotkania z pracownikami hospicjum, licytacje, aukcje, loteria, konkursy, zbiórka;
– Noc muzeów – pomoc w koszalińskim muzeum.
DJ: Ilu wolontariuszy było zaangażowanych w te akcje? Czy chęć pomocy i współpracy z SKW wymaga jakiegoś przygotowania?
JS: Jest grupa ok. 10 osób, która naprawdę była niezawodna, choć bezpośrednio w te ww. projekty zaangażowało się w sumie 20 osób. Z tej dwudziestki czwórka to liderzy zasługujący na wielkie słowa uznania. Każdy, kto chce zrobić coś dla innych, możne się zgłosić i zacząć współpracę. Bardzo zachęcam, bo można pomóc wielu osobom i czerpać z tego radość.
DJ: Gdyby miała Pani podsumować swoich wolontariuszy, to co by Pani o nich powiedziała? Dzięki czemu uczniowie mają taką chęć do działania?
JS: Wrażliwi młodzi ludzie. Dzisiejszy świat uczy wielkiego egoizmu, dlatego bardzo doceniam tych, którzy mają w sobie empatię. To, co ich skłania do działania to wychowanie, energia, dobre serca, empatia.
Jeśli to możliwie, to chciałabym szczególnie w tym roku podziękować 4 wolontariuszom: Natalce, Oli, Wiktorii i Jankowi – Jesteście cudowni!
DJ: Pamiętam wywiad radiowy “Super Wolontariusza” Janka Tamborskiego (kl. Ia) z listopada 2016 roku. Wówczas to Jan – wraz z Panią – kwestował w strugach deszczu na rzecz koszalińskiego hospicjum. Czy – pomimo bardzo niesprzyjających warunków atmosferycznych – tak po ludzku chciało się Wam stać cały dzień w przemokniętych ubraniach? Nie wygodniej byłoby spędzić ten wolny dzień, 1 listopada, w gronie chociażby rodziny?
JS: Oj, pewnie, że wygodniej. To właśnie dzisiejszy świat. Wygoda, przyjemność… Coraz rzadziej myślimy o drugim człowieku. Skupiamy się na sobie i na przyjemnościach. Wykręcamy się brakiem czasu. To smutne. Bardzo doceniam to, że nie wszyscy się temu poddają. Że są tacy, którzy potrafią odłożyć smartfona i swoje przyjemności, by coś z siebie dać innym. Toteż daje satysfakcję. Wielkie słowa uznania dla Janka, w tej kwestii jest niesamowity.
DJ: Ale pomoc na rzecz Hospicjum im. Św. Maksymiliana Kolbego nie ograniczyła się jedynie do listopadowej kwesty…
JS: To prawda. Tydzień Opieki Hospicyjnej to kolejna już edycja akcji zapoczątkowanej przez naszych uczniów – wolontariuszy hospicyjnych kilka lat temu. Za każdym razem kładziemy nacisk na przybliżenie idei pracy hospicyjnej, aby pokazać młodym ludziom, że warto pomyśleć o pracy w hospicjum – szczególnie jeśli są to uczniowie klas biologicznych mających w planach medycynę. To także różnego rodzaju akcje i zbiórki, gdzie bawiąc się i kosztując smakołyków, wszyscy uczniowie ofiarowują datek na hospicjum. Sama akcja wymaga wiele pracy i długiego przygotowania, angażuje wielu wolontariuszy oraz wspaniale patrzy się później na radość z jej efektów. Zebrana kwota to zawsze spora suma, ale także zawsze pojawia się ktoś, kto chce spróbować popracować w hospicjum i to ten drugi wymiar naszych działań.
DJ: Poza organizowanymi “odgórnie” akcjami, o których wcześniej rozmawialiśmy, uczniowie z własnej inicjatywy zrzekają się np. klasowych prezentów świątecznych, przeznaczając środki na rzecz potrzebujących. Doskonale pamiętamy klasę Id prof. Marty Dembińskiej, która zorganizowała zbiórkę prezentów do Domu Samotnej Matki. Co powiedziałaby Pani o takich koncepcjach pomocy?
JS: Wszystko, co uczy nas wrażliwości i dzielenia się z drugim człowiekiem jest ważne. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Z przerażeniem przyglądam się problemom, które przed nami – dzieci maja coraz większy problem, by dzielić się tym co elementarne, np. pożyczyć sobie zeszyt w celu uzupełnienia lekcji – co dopiero sprawy, o których tu mówimy.
DJ: Największe wrażenie – i zarazem wzruszenie – wywołał we mnie kolaż ukazujący zdjęcie Julii Kopacz, dla której kiermasz zorganizowano w naszej szkole 30 września ubiegłego roku. Był to namacalny dowód “otwartości serc” naszych uczniów. Jakie wspomnienie, sytuacja związana z pomocą drugiemu człowiekowi, utkwiła w Pani pamięci?
JS: Takich sytuacji było wiele. Przytoczę dwie, bardzo różne. Poszukiwałam kiedyś wolontariusza, który miał być tłumaczem dla studentów z zagranicy będących na praktykach w świetlicach TPD. Trudno było mi znaleźć taką osobę, bo czas był mało dogodny – koniec semestru, święta… Wreszcie namówiłam jednego ucznia. Bronił się, zarzekał, że nie znosi dzieci i nie da rady, że nie lubi takich klimatów…, ale poszedł – prawie jak za karę i… Zakochał się! (Śmiech) Poznał dziewczynę, podszkolił język, polubił dzieci i został najbardziej pracowitym wolontariuszem.
Druga z kolei historia jest bardziej poruszająca, bowiem dotyka przemijania i towarzyszenia osobie w ostatnich chwilach. Była uczennica, która dwa lata pomagała pewnej starszej Pani – prawie jak babci. Robiła jej zakupy, chodziła z nią na spacer, rozmawiała, parzyła herbatę, sprzątała. Widziała jej dobre i złe dni, słuchała jej historii. Była z tą Panią do końca, a później przeżyła po niej żałobę. Dużo o tym rozmawiałyśmy. To mnie bardzo poruszyło, że tak młoda osoba dała tyle z siebie i tak bardzo potrafiła się cieszyć, że mogła być kimś tak ważnym w samotnym życiu tej Pani.
DJ: Na zakończenie naszej rozmowy chciałbym zapytać o Pani preferencje literackie. Jestem uczniem klasy humanistycznej, zatem niezmiernie intryguje mnie, jaką książkę poleciłaby Pani naszym czytelnikom na zbliżające się wakacje.
JS: Hmmm… W ostatnim czasie zaczytuję się kryminałami z wątkiem obyczajowym – pochłonęłam serię Camilli Läckberg, którą polecam! Dobrze się czyta, akurat na wakacje. I może jeszcze “Jeździec miedziany” Paulliny Simons. Pierwsza część wspaniałej trylogii, której motywem przewodnim jest wojna i miłość. Książka jest nie tylko romansem czy miłosnym opowiadaniem, ale przede wszystkim mówi o wojnie i jej straszliwych konsekwencjach. Trudna miłość, cierpienie i ból, walka o życie, człowieczeństwo czy własne marzenia non-stop przewijają się przez tę powieść. Cała trzyczęściowa powieść Paulliny Simons jest jedną z lepszych, jakie czytałam. Każdy, kto chce przeżyć niesamowitą historię, a przy okazji poznać kilka faktów z historii Rosji i Leningradu, kto chce poznać życie ludzi w opisywanych czasach, powinien przeczytać tę książkę.
DJ: Pięknie dziękuję za rozmowę.
JS: Dziękuję.